wtorek, 10 czerwca 2014

POZYTYWKA.



Wstajesz z łóżka mimo, że Ci się nie chce, idziesz do pracy której nie lubisz. Chodzisz do szkoły i często musisz przebywać wśród ludzi których nie lubisz. Robisz rzeczy których nie lubisz, ale musisz. A gdyby tak powiedzieć STOP i zacząć w końcu robić rzeczy które sprawią Ci przyjemność?  Zaraz pewnie odpowiesz: nie mam czasu.

Nie masz czasu na szczęście?

Nie wymagam od Ciebie niczego, ani nie namawiam. Sam zdecydujesz czy się opłaca. Od wczoraj dołączyłam do akcji #100happydays polegającej na nauce dostrzegania uroków życia i cieszenia się nim. Wystarczy, że zaczniesz przez kolejnych 100 dni odnajdywać rzeczy które sprawiają, że się chociaż trochę uśmiechniesz i zrobisz temu czemuś zdjęcie. Jakie to już tylko twoja inwencja twórcza może to być fotka ze spotkania z przyjaciółmi, poranna kawa, uśmiech dziecka, ciastko - cokolwiek co daje ci radochę. 

Podobno gdy minie ten okres czasu śmiało będziesz mówił, że twoje życie jest jednak wspaniałe. Według organizatorów tej akcji ludzie pod czas trwania wyzwania zaczęli się więcej uśmiechać,dostwali więcej komplementów, niektórzy się nawet zakochali. Czy to nie jest super?

Wystarczy, że zarejestrujesz się tutaj: www.100happydays.com i codziennie na którymś z portali społecznościowych dodasz zdjęcie z hasztagiem #100happydays a dodatkową motywacją do przetrwania jest możliwość otrzymania książki z właśnie tymi 100-ma zdjęciami, które będą twoją pozytywką w pochmurne dni! 

Ja swoje zdjęcia udostępniać będę na funpag'u (klik) a ty jeżeli masz ochotę możesz wklejać swoje w komentarzach abyśmy razem dzielili się szczęściem :)

TO JAK BAWIMY SIĘ? :) NA ZDJĘCIACH MOJA DAWKA SZCZĘŚCIA <3  BUZIAKI!!








                                     

czwartek, 5 czerwca 2014

Samo się nie pobiegnie.


Jak zacząć, polubić i nie przestać biegać?

1. Naucz się biegać sam/sam

Twoje ruszenie tyłka z kanapy nie będzie zależało od tego czy Zosia, Frania czy Tomek mają dzisiaj akurat nastrój aby pójść pobiegać. Łatwiej będzie Ci sie zmobilizować aby się ruszyć gdy masz akurat wolną godzinę o 15 niż czekac na kogoś tam kto będzie mógł dopiero o 19 wtedy gdy ty masz spotkanie. W rezultacie ani ty ani on nie biegacie. " bo samemu tak dziko. "

2. Pokora ważna rzecz

 Nie kozakuj, spójrz prawdzie w oczy i przyznaj się,że masz słabą kondychę ale zrobisz wszystko aby to zmienić. Nie oszukuj się wmawianiem sobie, że: byłeś najszybszy w szkole. Masz rację,byłeś. Zanim zacząłeś palić.
"Co to dla mnie 5 km? Tyle to w 15 minut robię" założę się, że na najblizszym zakręcie gdy już nikt nie patrzy z językiem wywieszonym na brodzie powiesz :NIGDY WIĘCEJ! A nie o to w tym wszystkim chodzi.I nie od razu Rzym zbudowano.

Dlatego:

3.Mierz siły na zamiary

Nie miałeś racji, nie dałeś rady przebiec 5 km w 15 minut. Jeszcze nie dziś. Ale obiecuję Ci,że jeśli teraz sobie nie odpuścisz to dokonasz tego. Powoli do celu. Możesz zacząć od 15 minut, ale marszobiegu. Jeżeli dasz radę więcej -super. Ale nie katuj się na siłę biegnąc ile w piersiach tchu do najbliższej ławki modląc się aby nie dostać zawału. W ten sposób nigdy nie polubisz biegania. 

4.Kup sobie dobre buty

Bez nich ani rusz, jeśli wystartujesz w zwykłych tenisówkach- przestaniesz biegać. I to nawet nie z własnej woli, stawy nie powiedzą Ci dziękuję a wręcz odwdzięczą się niemiłosiernym bólem. Potwierdzone info. Nie potrzebujesz specjalnych koszulek, spodenek, tempomatów, mp3 przypinanej do spodni- jeszcze nie teraz. Jedyne czego Ci trzeba to dobrego nastawienia i BUTÓW które będą biegać za Ciebie- Ty tylko będziesz ruszał nogami.

5. Znajdź swoje miejsce


Czyli nie biegnij codziennie na siłę w okół tych trzech zapyziałych bloków. Nie przyzwyczajaj się do myśli jeszcze dwa zakręty w lewo i już koniec. Bo nie będziesz mógł się go doczekać. A wtedy nie masz żadnej przyjemności z biegu. Zmieniaj trasy, baw się tym, aż do momentu gdy znajdziesz miejsce w które, aż z radością coraz szybciej będziesz przybiegał. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile w okół Ciebie jest pięknych miejsc o których nie miałeś pojęcia.


Biegacze to nie sekta, bieganie to nie religia, nie traktuj tego jako czynności najważniejszej w swoim życiu. Ale spróbuj choć trochę polubić ten sport, który przynosi tysiące korzyści od spalania tkanki tłuszczowej po uwalnianie endorfin. Na samym końcu dodam, że nie biegam zawodowo, nie znam się na bieganiu, biegam dla siebie, dla swojej radochy, nie uważam się za guru biegowego, wszystko o czym napisałam powyżej to jedynie moje doświadczenia które chciałam przekazać aby WAM było łatwiej. W takim razie mam nadzieję,że do zobaczenia na ścieżkach biegowych!

                                           

                                             Komentarze są dla Was, będzie mi miło jeśli wyrazicie swoje zdanie poniżej :))

                                                                                                     

wtorek, 3 czerwca 2014

Słońce na niebie.


Skoro pyza na drogach, to historia autentyczna prosto z dróg.

      Stare,zrzędliwe,zajmując kolejki u lekarzy,gramolące się przy kasach w supermarkecie, wymuszające ustąpienia akurat tego miejsca w tramwaju gdy obok 5 wolnych, moherowe berety,jak trwoga to do Boga i tak dalej- zazwyczaj na taki opis osób w kwiecie wieku napotykam się najczęściej. Zadaje sobie wtedy tylko jedno pytanie: WHY?!

Nie mogę tego słuchać i zaprzeczać będę zawsze i wszędzie. Owszem są upierdliwe wyjątki ale one nie stanowią reguły. To dlaczego wszystkich wrzucać do jednego wora? Przecież starszy człowiek to kopalnia wiedzy, źródło najwspanialszych opowiadań i czysty przykład na to jak kiedyś żyło się lepiej w czasach gdy nie było nic, a każdy wszystko miał.Wszystko- dzięki umiejętności cieszenia się z małych rzeczy:z jednej pomarańczy dzielonej na 4 części w Święta Bożego Narodzenia, które teraz są ogólnodostępne czy szmacianej lalki "Małgośki", a w co niektórych domach rosyjskiej porcelanowej lalki wyjmowanej tylko od święta.

    Zawsze lubiłam słuchać opowiadań z czasów dla niektórych wydających się,że starożytnych. Do tej pory lubię to robić i gdy się nie spieszę daję czas na wygadanie się nawet obcym babciom. Dużo podróżuje, co dało mi umiejętność łatwego nawiązywania kontaktów, a także multum czasu na rozmowy w pociągach i na drogach. Wierzę w to, że wszystko do nas wraca, a moje serce rośnie w siłę gdy spotykają mnie sytuacje o której przeczytacie poniżej:

     Deszczowy czwartek godzina chwile po ósmej, poranny spacer niekoniecznie z własnej woli bo raczej nikt o zdrowym umyśle nie odważyłby się wychodzić z łóżka. Auta pędzą, światła nie działają, leje a parasol jak zawsze- został w domu i się śmieję. Czyli kolejny z tych pięknych dni ostatniego tygodnia.Dochodząc do przejścia,zauważam starszą panią zastanawiajacą się jak przedostać się na drugą stronę. Krok do przodu auta zatrzymują się, babcię biorę za rękę i przechodzimy.Jako,że idziemy w tym samym kierunku babcia nawiązuje nieśmiały dialog. Okazuję się, że to krakowiaczka. A ja Kraków lubię,bardzo więc z przyjemnością słucham ciekawostek wpatrzona jak w obrazek. Bo kto inny opowie lepiej o mieście jak nie rodowity mieszkaniec? Takiej babci z jajami( nie w siatce) dawno nie spotkalam.Prosto bez owijania w bawełnę opowiada o mentalności mieszkańców dodających uroku temu miastu. 
     Przechodzimy obok sklepu o jakiejś anglojęzycznej nazwie- babcia mimo znajomości 4 języków opisywanych jako: francuski-język dyplomacji, niemiecki- język techniczny, angielski- język urzędowy to za to polski dla Polaków. Oburza się o stopniowe zanikanie poprawnej polszczyzny na rzecz angielskiego. Bo przecież to takie trendy być cool zamiast spoko.
Mijamy plakaty wyborcze do Europarlamentu, ja się tym nie interesuję ale babcia-owszem i to bardzo. Prezentując postawę patriotyczną zaczynamy dyskusję i dochodząc do celu naszej wyprawy obie pękamy ze śmiechu, ach ta nasza Polska. Gdy dotarłyśmy do celu naszej wyprawy zostałam wyprzytulana, podziękowała mi za chwilę poświęconego czasu pośród całej bieganiny w tym mieście i usłyszałam jedno z piękniejszych zdań w swoim życiu:

"Dalej uśmiechaj się tak pięknie bo jesteś wspaniałą kobietką,i powiem ci na odchodne tak jak mi moja mama po wojnie: niech na twoim niebie zawsze świeci słońce". 

Nie płacze na filmach, nie wzruszam się byle czym. Ale w tamtym momencie mi jak i tej pani poleciały łzy. Sytuacja sama w sobie zwyczajna, dla mnie - wyjątkowa. Do końca dnia nie przeszkadzał mi deszcz, tona roboty do wykonania i wszystkie marudy dookoła. Uśmiech nie schodził mi z buzi a zasypiając stwierdziłam: że życie jest piękne! Dlatego Ciebie też proszę, zwolnij i nie traktuj starszych osób jako problemu. Dziękuj im, że to właśnie dzięki temu, że kiedyś się nie poddawali i walczyli dzisiaj możesz żyć w  wolnym kraju i nie przechodź obojętnie gdy potrzebują pomocy.


To dzisiaj na tyle,uśmiechnij się!

Cathrina :)
\
Daj znać jeśli Ci się podobało i polub aby być na bieżąco :)

poniedziałek, 26 maja 2014

Mamo.


Dzisiaj Dzień Matki więc jest idealna okazja do napisania tego co chodziło mi po głowie od dłuższego czasu. Każda mama jest wyjątkowa lecz moja jest dla mnie nie zastąpiona i jest najlepszym nauczycielem w moim życiu.
Oprócz wiązania butów, noszenia czapki w zimie i czytania nauczyła mnie 3 ważnych rzeczy:

1)  Podnoszenia się po upadkach:

Nigdy nie miałam zakazów, nakazów w domu. Podejmowałam decyzje, które uważałam za słuszne i nie rzadko myliłam się co do nich. Często ich żałowałam ale mama wręcz czasem pozwala mi upadać, aby nauczyła się podnosić- sama. Tak jak gdy byłam dzieckiem uczyła mnie chodzić, tak później nauczyła mnie podejmować decyzję. I płacić za swoje błędy.Teraz wiem, że wszystko to było dla mojego dobra. Bo ja jako uparciuch zawsze muszę pchać łapy w ogień gdy mówią, że się poparzę i robić wszystko na przekór. Często odczuwam tego skutki i potykam się o własne nogi, ale wtedy właśnie Ona mówi: "a nie mówiłam?" lub "nie płacz-stało się, życie toczy się dalej" zamiast głaskania po głowie. W ten sposób nauczyła mnie nigdy się nie poddawać.

2)  Poczucia bezpieczeństwa: 

Zawsze lubiłam rzucać się na głęboką wodę i ryzykować.Na przykład wyprowadzając się do Poznania. Ale po pewnym czasie mówienia : bo przecież ja sobie poradzę sama ze wszystkim tracę siły i odzywa się we mnie mała dziewczynka, która chce schować się przed światem i właśnie wtedy uciekam do mamy. Do ramion w których czuję się bezpiecznie i  wiem, że nic mi nie grozi. Do miejsca w którym nie raz układałam sobie świat na nowo i regenerowałam siły.

"Wiem, że dzięki Tobie azyl jest blisko,kiedy mój świat kurczy się jak wełna"

3)  Optymistycznego nastawienia i radości:

Pierwsze skojarzenie, które przychodzi mi głowy gdy myślę o Mamie to ciepły uśmiech. Zresztą nie tylko mi, bo przez wszystkich odbierana jest jako wesoła osoba. Często od znajomych słyszę, że mam pozytywną albo szaloną mamę. Co jest w stu procentach prawdą. Bo to właśnie od  niej nauczyłam się odszukiwania radości w małych rzeczach: kolorowych kwiatach, promieniach słońca i śpiewie ptaków. Zawsze podziwiałam ją za pozytywne nastawienie mimo walącego się na około świata.Próbowałam robić tak samo, aż w końcu weszło mi to w nawyk i  zawsze staram się szukać pozytywnych stron danej sytuacji. Bo to właśnie Ona nauczyła mnie patrzeć na życie przez różowe okulary nie zważając na to, że własnie słońce zaszło za chmury.



"Wiesz, czemu Bóg nie zna moich pragnień? 
Zamiast o nie, co dzień modlę się o Twoje zdrowie. "



Mamo wiem, że to czytasz dlatego w ten dzień 

dziękuję, że jesteś!♥






piątek, 16 maja 2014

Bonjour Mademoiselle!

Miałam okazję być wczoraj w Warszawie na francuskim workshopie "Narty we Francji 2014/15" . Gdy tylko weszłam na salę i usłyszałam francuski akcent powróciły wspomnienia. Od dziecka zawsze chciałam wylądować w Paryżu, chociaż na chwilkę, na minutę, a może na zawsze. Powoli zbliżały się 18 urodziny, wejście w dorosłość, odpowiedzialność: blablablabla.Chciałam je uczcić w wyjątkowy sposób, bo przecież są tylko jedne.  Nie przychodziło mi nic innego do głowy niż PARYŻ. I chyba cały wszechświat mi sprzyjał bo udało mi się.

Po ponad 20 godzinnej podróży autokarem,  z obolałym kręgosłupem i strachem przed wyprostowaniem w końcu nóg, o 4 nad ranem dotarliśmy na miejsce. W mojej głowie krążyły wciąż tylko dwa słowa : JESTEM TU!

Zwiedzenie rozpoczęliśmy od północy Francji a konkretnie od:




MONT SAINT-MICHELE. 

Cały bajer tego miejsca polega na tym, że na wyspie jest wzniesione sanktuarium Michała Archanioła.W zależności od przypływów i odpływów jest otoczone wodą i robi rewelacyjne wrażenie. Wchodząc do środka odniosłam wrażenie jakbym znajdowała się w osobnym miasteczku. Pełno kawiarenek, stoisk z pamiątkami i setki schodów prowadzących na szczyt  i tysiące ludzi innej narodowości. Lubię to!




następnie wyruszyliśmi na spacer po : 
PORCIE SAINT MALO


Jest to duży port nad Atlantykiem, zawdzięczający sławę urodzonym tu podróżnikom.
Czy oprócz takich widoków z góry można chcieć więcej?



Po drodze zahaczyliśmy o Rouen
(stolica Normandii, w której spalono na stosie Joanne D'arc), 
OmahaBeach, i kredowe klify w Etretat (na zdjęciu)













Aby w końcu wyruszyć na główny cel wyprawy upragniony Paryż.



Wieża Eiffla?
Oprócz gigantycznych kolejek, nie zrobiła na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Gdybyś czasem wpadł na pomysł aby się tam wybrać i zrobić to szybko -nie masz szans. Zarezerwuj sobie przynajmniej jakieś 6 godzin. Jest wysoko,krajobraz spoko ale co po za tym? Według mnie o wiele lepszy widok jest w nocy z Łuku Triumfalnego i wzgórza Montmartre. Obiekt dosyć bardzo przereklamowany. Po wjechaniu na samą górę czułam się jakbym jadła odgrzewane kotlety choć jestem wegetarianką i nie wiem jak smakują ale chyba nie fajnie. Jako atrakcja sama w sobie fajna, ale chyba nic więcej. Dobrze prezentuje się gdy zrobi się ciemno i wybije pełna godzina: Żelazna Dama obwiesza się w świecidełka i błyszczy.

  






"Hi, you are beautiful Frenchwomen, can I take a picture on a souvenir?" 
Czyli jak para turystów zmieniła mi narodowość podczas odpoczynku w Ogrodzie Luksemburskim













Wersal i Luwr-  to dwa obiekty, które po prostu trzeba zobaczyć. Robią niesamowite wrażenie, nie sposób opisać tego widoku słowami, a gdybym chciała nie wystarczyłoby mi czasu do jutra. Będąc w Paryżu za nic w świecie nie odpuszczajcie sobie wizyty tam. Wenus z milo i Mona Lisa czekają na Ciebie, jeżeli tylko dopchasz się, przez tłum skośnookich.



"Aux Champs-Elysées, aux Champs-Elysées
Au soleil, sous la pluie, à midi ou à minuit
Il y a tout ce que vous voulez aux Champs-Elysées" 


Czyli wszystkim znane jako "ooooooo szanze lizeeee" pobrzmiewało w głowie przez cały wyjazd aż w końcu dotarliśmy, nie wiem czemu to miejsce spodobało mi się najbardziej. Gdy w końcu wbiegłam po wszystkich krętych schodach na górę Łuku Triumfalnego i zobaczyłam ten widok, wiedziałam, że chyba wpadłam już na dobre w sidła klimatu tego miasta. 



Dzielnica Pigalle i Moulin Rouge  też jest ciekawym miesjcem. Jest jedną z najsłynniejszych w świecie dzielnic "czerwonych latarni" zaraz obok Amsterdamskiej. Spacerując tamtą okolicą nie myśl,że kupisz jakąś pamiątkę chyba, że  bardzo wyjątkową bo wszystkie sklepy maja świecące niebiesko czerwone szyldy "sexshop" i tym podobne.  Jeśli chcesz się pobawić w Marylin Monroe znajdziesz tam kratki wentylacyjne z dmuchającym powietrzem. Wkładasz zwiewną sukienkę i zabawa gwarantowana.Fajna sprawa.



Nie mogliśmy też odpuścić sobie katedry Notre-Dame do której wchodząc z włączoną wyobraźnią możesz poczuć niezły klimat, mostu miłości z tysiącami kłódek, grobu Chopina przy którym nawet spotkaliśmy Polaków, wzgórza Montmartre i dzielnicy łacińskiej oraz  rejsu statkiem po Sekwanie!





Po 7 dniach prawie bez snu i z głową pełną wspomnień nadszedł czas powrotu do domu. Paryż bardzo mnie oczarował i już teraz wiem, że wrócę tam jeszcze przynajmniej kilka razy. To marzenie mogłam odhaczyć już na liście i z nową energią zabrać się za realizowanie kolejnych.



A na sam koniec dziękuję tym o to panią za wspaniałe towarzystwo, bez was wyjazd nie byłby tak samo udany! 

wtorek, 13 maja 2014

ale czemu?

Najważniejsze w spełnianiu marzeń jest to aby mniej mówić, więcej robić.

Maraton coraz bliżej a związku z tym kolejne spełnienie marzenie już prawie na horyzoncie.
Chciałabym tutaj oświadczyć i założyć się z wami że w 26 kwietnia 2015 przebiegnę maraton:

calutkie 42 km 195 m w Warszawie. 
Piszę o tym tutaj aby nie mieć możliwości wykręcenia się z tego. Bo przecież wstyd tak nie dotrzymywać obietnic :):) !

Ale czemu?
Bieganie było moją pierwszą miłością, a jak wiadomo o pierwszej miłości się nie zapomina czy jakoś tak. Chcę sprawdzić czy jestem na tyle silna i wytrzymała w swoim postanowieniu aby w nim wytrwać do końca i zmierzyć się z tym dystansem. Nie jest to łatwe, nie jest to przyjemne, ale satysfakcja ze zrealizowania postanowionego sobie celu jest niesamowita, dlatego myślę, że warto.


MARATON przebiegnę dla siebie, ale czemu by nie zrobić czegoś dla innych? W tym momencie otwiera się właśnie moje dobre serducho.Wczoraj rozmawiałam z chłopakami organizującymi Wielki Bieg Pomocy (link) i bardzo zafascynowali mnie akcją, w której zorganizowanie poświęcili bardzo dużo swojego czasu.


O co chodzi? 
2 biegaczy przez 35 dni z rzędu będą pokonywać dystans ok. 42.195 km dziennie,
biegnąc przez 35 miast Polski = to prawie 1500 km!!!!!
Po co? 

Bieg jest akcją charytatywną. Ty, ja i oni możemy biegać. Ale chodzi o to aby pobiec dla tych którzy nie mogą. Mianowicie chodzi o zebranie funduszy na rehabilitację Eweliny Lis i Sławomira Jędrzejko. 

Kiedy i jak?trasa biegu jest dostępna ( tutaj ). Sprawdź czy czasem nie biegną przez Twoją miejscowość i dołącz przebiegnąć chociaż 1 km! Ja przebiegnę z chłopakami trasę Oborniki- Poznań

Jak wesprzeć akcję?
- nagłośnij sprawę i polub profil na fejsie aby dowiedziało się o tym jak najwięcej ludzi https://www.facebook.com/wielkibieg?fref=ts to nic nie boli ani nie kosztuje :)

-pomoc finansowa
Pieniądze, które będą przeznaczone na rehabilitację Eweliny Lis i Sławomira Jędrzejko można wpłacać na: 
nr konta: 04 1940 1076 3114 0258 0007 0000
Tytułem: Pomoc dla Eweliny i Sławka
Fundacja Everest
ul. Inżynierska 45/25 Wrocław 53-228


PAMIĘTAJ, ŻE RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ!

sobota, 10 maja 2014

Lista marzeń / Before I die


"Warto mieć marzenia i uśmiechem witać dzień- nowy dzień"


Jest "parę" rzeczy, które zawsze chciałam zrobić. Lecz zwyczajnie brakowało mi czasu, odwagi czy pieniędzy.Teraz postanowiłam je wszystkie tutaj wypisać aby stało się to dodatkową motywacją dla mnie jak i dla was. Jeżeli jest ktoś kto chciałby się przyłączyć do realizacji któregoś z punktów moje drzwi i skrzynka pocztowa stoją otworem.

 Możesz pisać tutaj: katarzyna.wojewodzka@op.pl         RAZEM RAŹNIEJ! :)


Lista nie jest jeszcze zamknięta,
z czasem będę dopisywała do niej kolejne punkty. 
Czasem zdarza się, że są rzeczy o których nie wiedziałam, 
a gdy je zobaczę mówię: też tak chcę!


legenda:  
 
♥  w trakcie  
 wykonane   x do zrealizowania
SPORTOWE:

x zrobić kurs instruktora fitness
x przebiec półmaraton w Poznaniu
x przebiec maraton w co najmniej pięciu krajach na świecie
zrobić szpagat
x zrobić szpagat na stojąco  
x przelecieć się paralotnią
x skoczyć z samolotu
x zjazd na linie nad rzeką
x skok na bungee z mostu
x skoczyć z klifu do morzazaliczyć rajd rowerowy co najmniej 100 km  2011 r :)
x zdobyć Koronę Gór Polski (linkdlaciekawych)
x zrobić gwiazdę
nauczyć się żeglować
spróbować windsurfingu
x biegać  po Central Parku

TURYSTYCZNE: 

Polska:

stolice wszystkich województw
x Mazury
x Wydmy w Łebie


Trochę dalej:
x jeść nachos w Meksyku
x karnawał w Rio de Janeiro
x popływać gondolą w Wenecji
x pojechać autostopem do Hiszpanii
x nocne szaleństwo w Las Vegas

x przejechać się żółtą taksówką w Nowym Jorku
x być na równiku
x zobaczyć wodospad Niagara
x przejść się przy Murze Chińskim
✓ 18 urodziny w Paryżu 27.09.2013 r.
 wejść na wieże Eiffla :)
✓ rejs statkiem po Sekwanie :)
x zawieszenie kłódki na moście miłości
 spacer po Avenue des Champs Elysees (Aleja Pól Elizejskich) :)
 spacerowanie w czerwonym berecie po Ogrodzie Luxemburskim:)
x  mieszkać min. 3 miesiące w Paryżu
x  przejechać się na słoniu w Indiach
x  zatańczyć salsę z Kubańczykiem


POZOSTAŁE:


✓ pływać w nocy w jeziorze :) CZERWIEC 2013
nauczyć się grać na gitarze
nauczyć się grać na pianinie
nauczyć się hiszpańskiego
nauczyć się francuskiego
x nauczyć się tańczyć salsę
 zdać prawo jazdy :) 2.07.2014 
zdać maturę
x skończyć studia
pracować w biurze podróży
✓ pracować nad morzem :) KOŁOBRZEG 2012
x wybudować dom!
 prowadzić bloga :)
zapuścić włosy do pasa
x pojechać na ogromny festiwal np. Tomorrowland 
x przeprowadzić trening z setką ludzi
x wydać książkę 
zagrać w teledysku

osiągnąć wymarzoną sylwetkę

i zawsze się uśmiechać :)
trzymam kciuki za Was i za siebie :)
love, Cathrina.

MARZENIA SAME SIĘ NIE SPEŁNIAJĄ,
MARZENIA SIĘ SPEŁNIA! 




zmiany?

W pewnym momencie swojego życia zostawiłam wszystko i ruszyłam w nieznane. Zwykła dziewczyna ze zwykłego małego miasteczka postanowiła, że zawojuję wielką metropolię. Śmieszne co?  Mimo, że cholernie się bałam i miałam miliony wątpliwości zrobiłam to.

Ruszyłam do Poznania całkiem sama. Oderwałam się od reszty społeczności, która postanowiła zacząć szkołę byle blisko domu.
Ja chciałam dalej, najlepiej na końcu świata. Jako pełna energii 15- nastolatka nie znająca nikogo, nie wiedząc w której części miasta się znajduje, rzuciłam się w miejski wir życia. Szalona. Wszystko wydawało się takie nowe i takie fajne.
Do czasu, aż rzeczywistość zaczęła ściągać mnie na glebę, do parteru, i mówiła walcz.


Pojawiłam się naglę, przypadkiem.Chciałam narobić dużo szumu, a odbiłam się jak echo od ściany. Nie mogłam przyzwyczaić się do tego, że jestem tu tylko jedną milionową szarej masy. Ale jak to?

Po co mi mapa? Ja tam nie dotrę? Racja, nie było łatwo, zwłaszcza gdy robiło się już ciemno, a moja duma dalej nie pozwalała na to aby zapytać o drogę. Przecież ja sobie poradzę, sama. Myliłam się.
 
Długo jeszcze? Przez pierwsze parę tygodni wracałam do domu z bólem głowy. Z racji z tego, że mam niesłychanie dużego życiowego farta mieszkam niedaleko lotniska i szpitala. Więc ijoijoijoijoijo i szum lądującego samolotu śnił mi się po nocach przez jeszcze długi czas.

Fałszywi ludzie? Jak wszędzie, tylko tu trochę więcej. Wszyscy próbują Cię oceniać i mierzyć swoją miarą. Masz za długie nogi, za duży biust, usta na pewno zrobione, a rzęsy na sto procent doklejone. Czy można komuś tu zaufać?

To tramwaj na mnie nie poczeka?  nie. Co ja tu robię?
Believe in yourself!
Cathrina. ♥




Miliony razy chcialam to wszystko rzucić, spakować się i wracać skąd przypełzłam. Często brakowało mi sił i wewnętrznej motywacji aby radzić sobie tutaj samej. Brakowało mi tego, co przez te parenaście lat stworzylam u siebie, w swoim gniazdku, opuściłam strefę komfortu  i rzuciłam się na pożarcie rekinom-ludojadom.
Zaraz zacznie się mój czwarty rok w Poznaniu.
A ja nie żałuję ani minuty spędzonej tutaj w walce o siebie i lepsze jutro.Gdybym jeszcze raz mogła wybierać, podjęłabym taką samą decyzję bez chwili zawahania.

Mnie się udało, Ty też dasz radę jeśli bardzo tego pragniesz.Jeżeli masz jakiekolwiek wątpliwości, nie bój się- zaryzykuj. Być może to będzie najtrafniejsza decyzja podjęta w Twoim życiu, bo przecież lepiej żałować, że coś się zrobiło i wyciągnąć z tego wnioski, niż żyć ciągle plując sobie w brodę za brak odwagi.

                                                                                                                                     

                                                                       
                                                                                                                                    

środa, 7 maja 2014

sam na sam.

Kiedyś chciałam przypodobać się ludziom, dzisiaj już nie muszę.
Ludzie z reguły to bardzo zawistne istoty, nie lubią gdy komuś powodzi się lepiej. Dlatego za wszelką cenę będą podkładać Ci nogi, podcinać skrzydła i przebijać opony w autach przy tym rwąc sobie włosy z głowy. Ale skąd bierze się ta nienawiść? Jest tylko jedna prosta przyczyna: nieakceptowanie samego siebie.

Wychodzę z założenia, że ludzie zadowoleni ze swojego życia nie tracą czasu na uprzykrzanie go innym. Bo najzwyczajniej w świecie nie czują takiej potrzeby bo ich własne życie jest wystarczająco ciekawe.Dlatego tak ważne jest czy kochasz siebie.


"Ważne jest czy kogoś kochasz
 Ważne jest czy kochasz siebie        Ważne jest czy mówisz prawdę 
       Czy nikt nie płacze przez Ciebie"


Zazwyczaj nie słucham takiej muzyki, jestem rapoholiczką od kiedy pamiętam, ale słuchając tej piosenki zawsze naładowuję baterię pozytywną energią. Dlatego jest uzupełnieniem tego co chcę wam dzisiaj przekazać.
.
Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i mamy prawo popełniać błędy. Zdarza się każdemu, owszem.
Ale chyba już czas na to aby wrzucić na luz i przestać wytykać wszystkim na około nawet najmniejsze drobnostki. A zamiast tego zająć się swoim życiem?


Są tylko 4 kroki do szczęścia:


1.Zaakceptuj samego siebie,bo to właśnie z tą osobą spędzisz resztę swojego życia.Jeżeli Ty to zrobisz to zrobią to także inni. Pozbądź się kompleksów większość ludzi nawet nie zauważa twoich niedociągnięć dopóki im o tym nie powiesz. To jest bardzo prosty mechanizm. Jeżeli powiem Ci, że schudłam to zaczniesz się zastanawiać nad tym i powiesz: faktycznie, jak to zrobiłaś? i tak można mnożyć przykładów.

2.Przestań w końcu każdego oceniać i krytykować. Spójrz czasem w lustro i pomyśl czy naprawdę, aż tak nienawidzisz ludzi? Czy może jednak tak bardzo nie lubisz samego siebie,że musisz odreagowywać to na innych? Przestań zazdrościć innym,zapracuj na swój sukces.

3.Spróbuj
choć przez jeden tydzień wypowiadać same komplementy zamiast słów krytyki .Zobaczysz, że ludzie zaczną inaczej Cię postrzegać i być może odwdzięczą się tym samym.Pamiętaj wszystko do nas wraca.

4.Zacznij być dla siebie dobrym, nie porównuj się do innych. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy i gorszy.Ciesz się tym co już masz i walcz o to czego pragniesz.Zacznij wybaczać sobie błędy, nie traktuj siebie tak rygorystycznie.


Każdy z nas ma taką samą liczbę godzin w ciągu doby do wykorzystania. Ludzie, którzy osiągnęli to, o czym marzysz, na pewno nie tracili czasu na zatruwanie życia innym i złowrogie spojrzenia, tylko ciężko pracowali aby to osiągnąć. Dlatego uwierz w siebie i nie trać energii na kopanie dołków pod innymi i zawalcz o siebie pamiętając, że nikt nie jest idealny ! :)





I'm not perfect, 
Cathrina :)
      

wtorek, 6 maja 2014

Halo to ja!

Laba się skończyła, trzeba wracać do rzeczywistości. Starożytni Rzymianie i Wróżbita Maciej powiadają, iż prawdopodobnie uczę się na profilu turystycznym,z racji tego od jutra zaczynam praktykę w Biurze Podróży Promotor w Poznaniu. Nobowieszjasiętrochecykam. 


Prawie zawsze podróżuję pociągiem. Nawet to lubię. Serio. Mimo tyluuuu pomyłek.... Mimo tak wieluuuu granic... (absurdu) zostanę wierna temu środkowi komunikacji. Zawsze zajmuję miejsce przy oknie. Zawsze. A jak nie mogę to tupię nogami i płaczę naiwnie wierząc, że ktoś mi ustąpi. Ale szanse są nikłe tak samo jak 2+2 nie będzie równało się 5. Jak już jesteśmy przy cyferkach to jak tam dzisiejsza matma Maturzyści?  Wykazaliście, że...? (wiem, jak to lubicie).


poproszę miejscówkę przy oknie :) 



Piszę do was z podróży. Co jest dla mnie bardzo dziwne bo zazwyczaj wlepiam nos w szybę i tracę łączność ze światem. Ale dzisiaj szczęściem-nieszczęściem trafiłam do przedziału na babcię z wnuczką. I sam fakt, że to one mi nie przeszkadza. Ale oglądają BOLKA I LOLKA! Czaisz to?! A ja też chcę,a nie mogę. Gdzie jest sprawiedliwość? Ale ja mam Nutellę, czyli całkiem szczęśliwy dzieciak ze mnie.

Jednak mimo wszystko rozprasza mnie widok zza okna. Kocham maj, kocham kwitnące bzy i kasztany. Pola usiane rzepakiem wyglądającym jak namalowany. A gdy przejeżdzam mostem nad rzeką cieszę się bardziej niż dzieciak z quada na komunię. Zdaża mi się jednak kochać pkp :) Czas zbierać manatki zaraz stacja Poznań! Mam nadzieję, że dach mi się nie zawali na głowę ( klik).




Adijos kompanieros!
Cathrina.

Jeśli ty też się trochę cykasz lajkuj tu : (klik) Pyza na drogach.





chonasolo.


Maturzystą życzę jutro powodzenia, nie dajcie się pokonać delcie i wypierwiastkujcie tą maturę!


Wykorzystując fakt, że moja matura dopiero za rok (uroki technikum) moje lenistwo poszerzyło się do granic możliwości. Pomiędzy spaniem,spaniem a spaniem wygramoliłam się z łóżka. W końcu zaświeciło słońce a jako, że jestem stworzeniem ciepłolubnym w mojej głowie od razu pojawił się motyw: spacer!

Ostatnimi czasy dużo częściej bywam na "swoich terenach" co bardzo mnie cieszy. Paręnaście dni temu pokazywałam wam Park Dworski, a co by było mi mało chwalenia się swoją okolicą zabiorę Was dzisiaj nad Iłowski "ZALEW".

standardowo podążaj za mną :)

Choć wyznaję zasadę "damą być" i uwielbiam francję -elegancję, to jednak od dłuższego czasu pokochałam trampki, szorty, dresy, a zamiast torebki, na plecy zarzucam worek i wyruszam przed siebie.
Chyba Ten Typ Mes przekonał mnie do 'Trzeba było zostać dresiarzem'.

Odbijanie od tematu zostanie chyba moją specjalnością, ale gdy mam Wam do powiedzenia tak dużo nie mogę się powstrzymać.
Chyba mi wybaczycie:) Tak? Wiedziałam!

Okej, już idziemy nad ten Zalew. Za czasów mojego dzieciństwa było tutaj super kąpielisko, każdy chciał dopłynąć do wyspy na środku jeziora. Lecz jednak teraz stan czystości wody nie pozwala na moczenie tyłków do woli. Jest teraz to idealne miejsce na odłączenie się od świata i chill. Całe jezioro jest otoczone lasem, więc drogi do spacerowania wydają się bez końca.Czyli to co tygryski lubią najbardziej :)



Wiedzieliście, że łabędzice to znakomite modelki? Nie kapryszą, pozują i jeszcze same się ustawiają do zdjęć.


Ale gdy je trochę wkurzysz, to lepiej uciekaj bo gdy zaczynają iść w Twoją stronę ich mina wyraża tylko jedno : CHO NA SOLO! 




Jeżeli chcesz być na bieżąco z postami i dostarczyć mi dodatkowej motywacji aby pojawiały się tutaj częściej
to Ty też :
wyskocz na solo z przyciskiem Lubię to! i polub mój funpage: klik: Pyza na drogach.


czwartek, 24 kwietnia 2014

i jak tu nie kochać PKP?

Już jutro piątek, a więc kolejna super wyprawa ekskluzywnym PKP. I jak tu się nie cieszyć?

Myślałam, że granice absurdu po 3 latach podróżowania już dawno poznałam, lecz jednak się chyba myliłam. Jak zwykle co piątek otwieram szafę i wrzucam wszystko po kolei na oślep do walizki, bo niestety nigdy mimo szczerych chęci nie nauczę się zabierać tylko najpotrzebniejszych rzeczy. I gdy patrze jak moje koleżanki mieszczą się w malutkich walizkach myślę : JAK? Przecież to niemożliwe. Ale skoro ja chcę zabrać na trzy dni: 10 koszulek, 8 par spodni ,buty do biegania, kurtkę, płaszcz, baletki, trampki, szpilki,sukienkę, 3 książki, dwie kosmetyczki, aparat,laptopa i Bóg wie co jeszcze mi przyjdzie do głowy to zagadka się rozwiązuje.Ale przecież ja wszystkiego "potrzebuję" i na pewno będę"używać". I tak również było pewnego słonecznego ranka jakieś dwa tygodnie temu. Gdy udało mi się w końcu dopiąć tą przeogromną walizę wyruszyłam na przystanek aby dostać się do naszego pięknego chlebaka( czytaj dworzec. )

mogło być gorzej.
Gdy wystałam już swoje w kolejce,z biletem w ręce( w torebce zawsze gubię) maszeruje schodami do góry widzę, że pociąg już podstawiony myślę: super. Lecz gdy jednak widzę, że nie ma już kompletnie nawet gdzie palca wsadzić rzucam najpopularniejszym polskim słowem pod nosem. Studenci ze słoikami wracają do domu.Nie mam czasu czekać na następny, więc postanawiam razem z moją współtowarzyszką drogi - walizką ważącą więcej niż ja wcisnąć się tam. Po minach ludzi można było stwierdzić: ale jak?! Niestety. Gdy udało mi się już wepchnąć co graniczyło z cudem pomyślałam, teraz serio już nikt nie wejdzie. Myliłam się.Do odjazdu zostało pół godziny a ja już nie miałam czym oddychać.
W międzyczasie zdążyło upchnąć się jak moje ubrania w walizce jeszcze paru ludzi:

1. Pan z grubym brzuchem i czterema Harnasiami, które postanowił wypić.
2. Para, która postanowiła nas wszystkich niewiernych nawrócić, głośno czytając biblię,
3. Przedstawiciel subkultury : "masz jakiś problem?'' z oczywiście grającą muzyką z telefonu bez słuchawek,
4. Starsza pani z wkrętą " jaka ta młodzież niewychowana",
5. Superblondi z pieskiem i różowym telefonem, która o mało nie wydrapała wszystkim oczu tipsami,
6. Pan konduktor postanowił sprawdzić bilety... przepychając się przez całą wesołą gromadkę...

(nie mam żadnych uprzedzeń, wszystkie osoby opisane z pełną ironią)

No to jak ? Damy radę? Gdy nie fakt,że mój nos płaszczy się już prawie na szybie byłoby już wszystko w porządku, lecz nagle z głośników leci: " pociąg ze stacji X do stacji Y zostanie opóźniony o 30 minut..." Bawimy się! Gdy w końcu ruszyliśmy moim największym marzeniem było zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, aż ktoś wpadł na pomysł aby otworzyć drzwi od toalety. Ta podróż nie mogła skończyć się lepiej!


I JAK TU NIE KOCHAĆ PKP?







środa, 23 kwietnia 2014

promuje swoje.

Choć na co dzień mieszkam w Poznaniu, nigdy nie zapomnę o mojej małej mieścince, gdzieś tam już prawie pod górami. Za każdym razem gdy pytają skąd jestem, gdy dostają odpowiedź chwytają się za głowę i pytają: "gdzie to?".

Często słyszę żartobliwe teksty na temat wielkości tego miasteczka : bo przecież u was asfalt na noc zwijają! lub to jest tam gdzie psy ...... szczekają? Gdy przyjechałam na święta po dłuższej nieobecności i przeszłam się po okolicy zdałam sobie sprawę jak tu jest pięknie i chciałabym przedstawić Wam co ciekawego można spotkać w tym małym "mieście" z wielką historią.

Najciekawszym miejscem, w którym jest pięknie niezależnie od pory roku jest Park Dworski. Wiosną tonie w przebiśniegach, latem zachwyca różanecznikami, jesienią przykrywa się wszystkimi kolorami liści, a zimą śpi pod pierzyną puchatego śniegu.


Dla pasjonatów historii, którzy chcieliby wiedzieć kiedy, jak i przez kogo został założony park przygotowałam notkę: kliknij

A tych którzy lubią ciekawe widoki zabieram ze sobą na spacer:

podążaj za mną :)


zaczynamy przygodę


1. ogród różany- czekamy aż zakwitnie :)
co nas czeka za drzwiami?
ogród japoński!

pełno mostków, kamieni po których można dostać się na urocze wysepki, ja dotarłam na wszystkie :)


przechodzimy przez most i...
podziwiamy widoki

dotarliśmy do ogród chińskiego:)

brama księżycowa i fontanny :)

W miejscowej tradycji, mostek ten nosi nazwę "Mostku Miłości".
"Prawdopodobnie w roku 1905, 50-letni Friedrich Hochberg ożenił się z młodą lecz ubogą, 19-letnią baronówną Gizelą von Salzbach - Gratz. Według miejscowej legendy, młoda hrabina zdradzała męża Prawdopodobnie Friedrich przydybał na tym mostku żonę "na gorącym uczynku", po czym osadził ją w pałacowym areszcie. Kiedy młoda kobieta odzyskała w końcu wolność, wykorzystała w pewnym momencie, moment nieuwagi męża, wykradła biżuterię i część gotówki, po czym ślad po niej zaginął."


ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA NASZEJ WYPRAWY, NASZYM OSTATNIM PUNKTEM  JEST PAŁAC, W KTÓRYM MIEŚCI SIĘ OBECNIE SZKOŁA PONADGIMNAZJALNA :






Takim oto sposobem kończy się dzisiaj nasza przygoda. Mam nadzieję, że się podobało a widoki nikogo nie zawiodły. Jeżeli kiedyś przejeżdżając zobaczysz tabliczkę IŁOWA zatrzymaj się, bo warto. PROMUJE SWOJE- CHWALĘ SIĘ.
Jeżeli dotrwałeś do końca koniecznie daj znać co ciekawego można zobaczyć w Twojej okolicy :)



Pozdrawiam, 
Cathrina.